SCYTHE, naprawdę ostra kosa



O grze Scythe albo jeszcze nie czytałeś nic, a jeśli czytałeś, to na pewno bardzo dużo. No tak, gra wypromowana marketingowo bezbłędnie i powodująca obłęd w oczach u tych, co ją chcą mieć. I jeszcze to czekanie- a będzie dodruk, a nie będzie, a kiedy, a statek płynie z Kosami, a nie płynie, bo w porcie się zatrzymał…


I jeszcze, że grafiki. Obrazy Jakuba Różalskiego! To nazwisko zelektryzowało wszystkich, na czele z tymi, co nigdy o artyście nie słyszeli.



A ponura prawda jest taka, że… bez tych różnych specjalistycznych zabiegów, Scythe też by się genialnie sprzedał i też miałby mnóstwo fanów oraz tyluż fanatyków. Bo gra jest naprawdę dobra.
Oprawa fabularna jest taka, że są to lata dwudzieste, kontynent Europia, Państwa typu Roswietia czy Nordea, a postęp technologiczny w tym świecie równoległym poszedł troszku sprawniej niż w naszym i efektem czego i po planszy i po osławionych grafikach- obrazach wędrują wielkie, drapieżne zmechanizowane jednostki, czyli Mechy.




Poza Mechami masz jeszcze w państwie, którym zarządzasz swojego Bohatera. I te  5 figurek na gracza ( 25 w sumie) bardzo elegancko wygląda. Drewniane chłopki oraz surowce też są bez zarzutu. Plansza z bogato ozdobionymi w detale hexami. Karty, na których widnieją obrazy Różalskiego- ładne bardzo, a króciutkie flavour texty* objaśniające możliwości, z których coś możesz dla siebie wybrać- zabawne i naprawdę dodające smaczku grze. Nawiasem mówiąc, grałam już we wszystkie edycje Scythe dostępne w Polsce ( chyba, że było więcej, niż trzy, to nie we wszystkie) i to ostatnie wydanie ma rysunki o wiele wyraźniejsze i bardziej się na nie zwraca uwagę.
Ale czy Scythe to tylko figurki i obrazki? No nie.
Scythe to przede wszystkim wyjątkowo wyjątkowa mechanika gry, która łączy w sobie wysoki poziom spalania kalorii mózgowych z szybkością rozgrywki (podejmowania decyzji). Na początku ta presja czasu, presja niezamulania* przy swoim ruchu bardzo mi podnosiła ciśnienie. Wcale to nie wynika z instrukcji ani z tego, że grający są przy każdej grze aż tacy szybcy. Samo jakoś tak to wychodzi, że człowiek jest przygotowany do swojego ruchu i nie aktualizuje go względem poprzedniego gracza dłużej niż minutę.


Oprócz tego, jaką dostaniesz  frakcję, dolosowujesz sobie jeszcze planszetkę rozwoju swojej gospodarki. Na tej pierwszej, frakcyjnej, między innymi kładziesz swoje Mechy, które ustawione na planszy odblokowują Ci jakąś dodatkową zdolność. A ta druga to obszar wykonywania różnych akcji, a w sumie to cztery pola z akcją górną i dolną. I jedną z podstawowych rzeczy w tej grze jest to, żeby robić zawsze i akcję górną i dolna, bo wykonanie tylko jednej to strata czasu. Za wykonanie określonych celów, jak np. wybudowanie wszystkich Mechów czy zrobienie wszystkich upgrade’ów* ( ulepszeń) czy za wygraną bitwę kładziesz w odpowiednim miejscu swoją gwiazdkę, a jak ktoś położy szóstą, gra się kończy, a jak się skończy, to wtedy wszystko trzeba przeliczyć na pieniążki ( terytoria, surowce, gwiazdki, a to wszystko mnożone przez poziom popularności) – i wtedy dopiero wiadomo, kto wygrał. Najczęściej to ten, co skończył grę, ale może być różnie.

 
Przy uważnym przygladaniu się planszy można zauważyć takie oto szczegóły






Bardzo specyficzny, ale jakże realistyczny, jest tu mechanizm walki. Walcząc z kimś traci się siłę, a często i popularność ( którą trudno odzyskać). A więc dwie zwycięskie walki, za które dostaniesz dwie wspaniałe gwiazdki mogą Cię zupełnie pogrzebać na dalszą część gry. Bardzo istotny jest element psychologiczny. Bo owszem, można wyliczyć ile przeciwnik może dać maksymalnie siły w walce, ale pytanie, czy będzie chciał to zrobić?...
Scythe, w którego gra się ok.2 h ( max. 3 h w 5 osób), nabiera ogromnego tempa im bliżej końca gry. I emocje są naprawdę duże. Zwłaszcza, że nie wiadomo, czy przypadkiem przeciwnik nie położy w jednym ruchu dwóch gwiazdek ( każdy ma jakiś tajny cel do spełnienia) albo i trzech, bo i tak może się zdarzyć i nagle jest koniec gry i Twój plan nieodwołalnie przepada. Do następnej rozgrywki.


Dostępne opcje to także wybór etyczny.



Rozszerzenie numer jeden, z góry zresztą zaplanowane, już jest i nazywa się Najeźdźcy z Dalekich Krain. Też fajne.





OCENA** :
złe/słabe/tyłka nie urywa/dobre/naprawdę dobre/najlepsze

** publikowane oceny są całkowicie subiektywne i nie mają ambicji trendsetterskich



Komentarze

  1. Dziwiłem się co tutaj tak mało komentarzy, zajebisty blog i pusto... Teraz już wiem. Adminie powiem Ci wprost: jesteś bardzo popularnym w XVIII wiecznej Polsce zakończeniem znajdującym się na końcu sznura, przypinanego do pasa jako element dekoracyjny, analogią chwosta. Za cenzurę komentarzy oczywiście. Ten pewnie tym bardziej wyrzucisz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Komentarze nie są cenzurowane, ale proces ustawiania blogów nam, Mandragorom, nie idzie aż tak prędko. Pozdrawiam wesoło.

      Usuń
  2. No i jeszcze bezczelnie kłamie... A gdzie komentarz do którego usunięcia komentarzem był ten komentarz powyżej który został przez Ciebie skomentowany?? Wiem że był do innego artykułu ale był !!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz