Pan Lodowego ogrodu został nabyty drogą intuicyjną, bez rekomendacji osób fizycznych, bez nawet śladu znajomości twórczości literackiej pana Grzędowicza, bo to w jego autorstwa uniwersum gra się toczy.Przygoda w Lodowym Ogrodzie zaczęła się tak, że
szukałam gry TRUDNEJ. Taka była etykieta zakupu gry na ten miesiąc.
I co?
I 1000 punktów na 10 możliwych. Gra jest wspaniała, cudowna, mądra, piękna, trudna, klimatyczna i… i może teraz napiszę coś bardziej merytorycznie.
Otóż:
Pan Lodowego Ogrodu porównywany jest z grą Chaos w Starym
Świecie. Owszem, pewne podobieństwa są, bo jednego typu to gry. Przejęcie
władzy (dominacja area control) w zupełnie innej niż nasza rzeczywistość,
wcielanie się w jednego z czterech „bogów” o asymetrycznych zdolnościach, opcja
zakończenia gry poprzez zwycięstwo na punkty lub poprzez realizację
indywidualnego celu danej postaci. I to się wszystko zgadza i bardzo dobrze, bo
Chaos w starym Świecie to zacna gra i zacny materiał na wzór. Ale Pan Lodowego
Ogrodu o wiele bardziej mi się podoba. Pewnie dlatego, że jest lepszy.
Przyglądając się po kolei :
1.
Grafika i komponenty: bardzo świetne.
·
Piękna plansza (dwustronna, strony różnią się
tylko kolorystyką i fajnie zacząć grę od pytania: którą stroną dziś gramy?)

·
wszystkie komponenty jakości najwyższej klasy
(czyt. nic się nie powinno poniszczyć
samo z siebie)
2.
Od strony intelektualnej:
·
Instrukcja napisana bardzo dobrze
·
Pan Lodowego Ogrodu jest dobry na czterech
graczy… a na dwóch chyba jeszcze lepszy
·
Klimat fabularny zachęca do przeczytania, a ci,
co książki z tej serii znają, chwalą ciekawe przełożenie środka ciężkości w
kwestii bohaterów ( podobno w książce czytelnik poznaje świat Midgaardu przez
pryzmat postaci Vuko, który w grze pełni rolę… inną)
·
Gra najprawdopodobniej jest świetnie
zbalansowana… chociaż cel jednej z postaci wydaje mi się trudniejszy niż
pozostałych, ale nawet jeśli, to i tak nie niszczy to gry
Pan Lodowego Ogrodu jest fascynujący z kilku powodów. Przede
wszystkim- z powodu kilku możliwych zakończeń.
Pierwszą opcją jest zrealizowanie celu przez któregoś z
graczy. Cele są naprawdę bardzo zróżnicowane. Olaf
Drakkar Olafa zawozi (już czwartą kosteczkę) do Ogrodu:
powinien porwać 6 kosteczek
wpływów należących do innych graczy do swojego Mroźnego Ogródka, Ulrike ma za
cel postawienie 6 Czerwonych Wież, van Dyken (miłośnik obrazów Hieronima
Boscha)
ma wchłonąć swoją Wieżą Ciernia wszystkie cztery Magiczne Uroczyska, a
nieszczęsna Passionaria zamknąć dwa regiony na zawsze i przed wszystkimi. Druga
opcja to ta, gdzie któryś z graczy osiągnie pułap 50 punktów ( a te dostaniesz
za przewagę w Regionach oraz, ewentualnie, za walkę, ale walka nie jest w tym
świecie zbyt popularną rzeczą). Trzeci sposób to dotarcie przez któregoś z
graczy do ostatniego pola inicjatywy, co wymusza koniec gry i liczenie punktów.
I jeszcze (last but not least) – MARTWY ŚNIEG.
Znacznik na Torze Martwego Śniegu przesuwa się za każdym
razem, kiedy będziesz robić Czynienie, a Czynienie to używanie czynnika M.
Czyli czary, magia. Midgaard nie lubi magii, zagrożenie Martwego Śniegu rośnie,
im więcej Czynienia się odbywa. A jest ono bardzo potrzebne. Im więcej czynisz
Czynienia, tym bardziej spada Twoja reputacja, a jeśli znacznik stanie tuż
przed ostatnim polem toru, to Czynienie będzie mogła zrobić tylko ta osoba,
która dzięki temu wygra grę, a wygra grę Martwym Śniegiem ten, kto ma najwyższą
reputację… dość jasne, prawda? Pod
koniec gry szala zwycięstwa huśta się intensywnie w różne strony, bo nie
wiadomo, która z opcji zakończenia dojdzie do skutku. A co za tym idzie- o co
zadbać? O punkty? O reputację? Czy starać się jednak o priorytet, czyli
zrealizowanie swojego celu?... Czy może na wszystko jest już za późno? A może
jednak nie??
Po lewej Passionaria C. w złym humorze. Po prawej Passionaria C. w dobrym humorze (śpi ululana przez swoje Dzikie Dziecko)
I jeszcze jedno, a właściwie jeden. Vuko.
Vuko przybył do
Midgaardu, żeby sprawdzić, co się stało z wysłanymi tu naukowcami (czyli tymi
spryciarzami, w których wcielają się gracze; nic się nie stało, naukowcy mają w
nosie swoją misję i chcą przejąć władzę nad światem, zwykła rzecz). Vuko nie
jest miły. Vuko przychodzi na koniec tury do gracza o najniższej reputacji.
Zabija mu naprawdę ciężko wypracowanego Czynieniem stwora (figurkę) , wycofuje
czasowo kosteczki wpływów wszystkim, którzy już z nim mieli do czynienia i
zostali byli obdarowani żetonami z jego niemiłym wizerunkiem. Vuko nie lubi
nikogo. I nikt nie lubi Vuko.
I to właśnie aż tak podnosi grę dwuosobową- bo przy większej
ilości graczy zagrożenie jest mniejsze. A we dwójkę wiadomo- albo Ciebie
odwiedzi, albo mnie. I nie raz trzeba po prostu wykombinować minimalizowanie
strat, bo nie da się tak zrobić, żeby zawsze był u tego drugiego.
Jeszcze na koniec (tak, moją sympatię do gier można mierzyć
długością wpisów) –walka. Z jednej strony jest trochę żadna- jeśli ilość
czaszek (siły) atakującego będzie równa sumie wartości poziomu figurki plus
ewentualne tarcze- no to walka wygrana. Ale nie wszystkie przyzywane na plansze
stwory mają czaszki do ataku. Można postaci ulepszać, ale to kosztuje
Czynienie, a Czynienie wymaga ogromnej rozwagi! I jeszcze do tego za atak
trzeba zapłacić aż dwa złote gwichty, a to jest dużo. I jeszcze jeśli pokonasz
stwora z tarczą, to punktów nie dostaniesz.
Z drugiej strony,
jeśli w przemyślany sposób pójdziesz w walkę, no to wtedy będą mieć kłopot. A
Ty szansę na wygranie gry na punkty.
Pan Lodowego Ogrodu daje opcję bardzo daleko posuniętej
regrywalności. Jakby mało był wkurzający Vuko sam w sobie, to jeszcze dochodzi
mu opcja czterech kafelków
„scenariuszy” , czyli dodatkowe podłości, jakie
wobec graczy będzie stosował. I tu regrywalność idzie jeszcze dalej dalej- scenariusze mogą działać tylko przez jedną
fazę, a mogą działać od momentu wprowadzenia aż do końca gry, przez co jego
podłość urasta do rangi krytycznej w miarę przesuwania się wskaźników na torze
inicjatywy (który m.in. reguluje czas rozgrywki).
Poza tym pola akcji
1-5, gdzie układasz kostki celem oznaczenia, co będziesz robić, nie muszą iść
według kolejności na planszy, za to gracze mogą po kolei przyporządkowywać im
żetonik z numerkiem kolejności.
Brzmi to wszystko pięknie i strasznie zarazem. Jeszcze
nie grałam w taki level hard, bo się na razie boję, ale jak tylko to zrobię, zdam
raport.
Idą ciepłe dni, więc trochę Lodu na pewno nie zaszkodzi… a w
dni zimne też przecież pasuje. Ciekawe, czy po Martwym Śniegu da się jeździć na
sankach?
OCENA** :
złe/słabe/tyłka nie urywa/dobre/naprawdę
dobre/najlepsze
** publikowane oceny są całkowicie subiektywne i nie mają ambicji trendsetterskich
UWAGA: Twój komentarz może wpłynąć na
jakość następnych wpisów, a zasubskrybowanie bloga na moją samoocenę. Nie wahaj
się, jeśli chcesz zrobić którąś z tych rzeczy.
Zapowiada się całkiem nieźle, ale chyba mimo wszystko to nie są moje klimaty i nie zdecydowałbym się na tę grę...
OdpowiedzUsuńFigurki aż się proszą, żeby je ręcznie pomalować :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzekonałem się, gra trafia na listę zakupową :)
OdpowiedzUsuńU mnie ta gra jest na półce od roku i często z rodziną do niej wracamy :)
OdpowiedzUsuń